czwartek, 26 września 2013

Nine Destinies and a Downfall.

Ci opowiem jak w sumie teraz .. może nie 'się czuję', ale jak teraz odczuwam rzeczywistość dookoła. świat. właśnie tak. spokojne, krótkie zdania. powoli pisane. pisane małą literą, co jest zadziwiająco ważne w tym wypadku. jest jakoś tak chłodno. ale nie w domu, nie mi. jakoś tak ogólnie, klimatycznie. pochmurno, ale nie mroczno, choć już noc. no i lampka w pokoju. głęboko za plecami. ciepłe, barwowo i temperaturowo, światło. dodaje...posmaku. no i wreszcie. muzyka. album nudny, w średnich/szybkich, ale bez przesady, tempach. z ciepłym głosem wokalistki. nudnymi melodiami. nic sie nie wybija. wszystko spokojnie...płynie. nie zachwyca, nie porywa, nie urzeka. ale jednak...wchodzi i rozlewa ciepło. koi, choć koić nie ma co. muzyka jako ciepła herbata, rozlewająca się po organizmie. jest mi...przyjemnie. miło. sennie. fajnie. tylko brak u mnie...uśmiechu. bo to co mam na twarzy tak nazwać nie można, to tylko kąciki ust... i to trochę psuje ten cały 'feeling', ale... ale jest dobrze. no.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz